niedziela, 29 września 2013

Falbaniaste białości - dokończenie i przymiarki do kurteczki

Zaraz po powrocie z urlopu mama Basi odebrała spódnicę i halkę. Niestety halki nie sfotografowałam, ale nic straconego bo podobne halki mam w domu jeszcze dwie. Któregoś dnia je odprasuję i sfotografuję. Po powrocie zrobiłam przy spódnicy i halce jedną rzecz - wykończyłam szew łączący karczek atłasową tasiemką. Poniżej można zobaczyć jak to mniej więcej wygląda.

Połączenie karczku i dołu spódnicy

Przy zamku i guziczkach
Z innych tematów to zamarzyła mi się wełniana kurteczka na jesień. Mam odpowiednią tkaninę, pikóweczkę pod spód. Tylko potrzebowałam wykrój. Pomogła mi Ania i nie tylko wyszukała wykrój, ale jutro pożyczy mi Burdę z której będę szyła kurtałkę. Tymczasem postanowiłam zaszaleć i uszyć kurteczkę wg wykroju znalezionego na tej stronie. Spodobała mi się kurtka/płaszczyk Issue 18 - tassel time. Wydrukowałam wykrój który miał być jedne zunifikowany. Wg tego co sprawdziłam powinien pasować na mnie. Skroiłam ze starej poszewki na kołdrę, zszyłam. Przymierzyłam i totalny zonk. Pasował ale na wcisk, nie miało to nic wspólnego z tym co jest pokazane na zdjęciach. W porównaniu ze zdjęciami, moja kurteczka była jakieś 3-4 rozmiary mniejsza.

Wykrój jest interesujący, jednak nie podoba mi się jak się układa na plecach. Widać marszczenie się przy rękawach i teoretycznie nie jest to duży problem, jednak przy grubszej tkaninie jak wełna czy flausz, może się to okazać problemem i być po prostu niewygodne.

Z szycia mam tu dwie małe rzeczy do zrobienia - zszyć rękawice motocyklowe mojego brata i doszyć koronkę do sukienki sąsiadki. A zaraz potem zabieram się za sukienkę trapezową. Będę robiła wykrój na bazie sukienki którą kupiłam jakiś czas temu. Okazało się, że sukienka choć śliczna to farbuje jak diabli, a do tego jest bez podszewki i elektryzuje się nieco. Wszywanie podszewki nie ma sensu, bo z powodu farbowania w praniu, straciłam do niej serce. I tak powstał pomysł, by na tej bazie uszyć coś ślicznego :)

wtorek, 17 września 2013

Roletofiranka i zasłonki w młynowej jadalni

Jak już wiecie jestem w trakcie urlopowania się. Pogoda grzybowa i zbieram grzybki, dręczę konie zakładając im siodło i prowadząc na nich jazdę o czym więcej na http://no-team.blogspot.com/. Roweruję, piję wino i spędzam miło czas ze znajomymi i przyjaciółmi. Odpoczynek nie z tej bajki. Dla niewtajemniczonych to zastępuje pracowników w obiekcie którym zarządzam na co dzień.

Ponieważ działamy tu pilnując kosztów, swego czasu padło hasło, że trzeba jakoś ubrać okna w jadalni. Kiedyś widziały tu koronkowe firanki, ale czasy świetności miały dawno za sobą. Z każdym kolejnym praniem firanki z dziurami zamienił się w dziury zwane kiedyś firankami.

Jadalnia ma okna południowo zachodnie i musiały też zawisnąć zasłonki, by w razie potrzeby móc zasłonić okno. Bez tego, jedząc popołudniu obiad, trudno było się zorientować w której części stołu szukać kotleta, tak słońce raziło.

Jakiś czas temu dostałam w spadku sporo zastawy z włocławka w kolorach bieli i niebieskiego. Zastawa ta sporadycznie pojawiała się na stole ale stąd narodził się pomysł, by jadalnię ubrać w biel i granat. I tak to upatrzyłam  bawełnę w biało-granatową kratę.

I tak powstał pomysł żeby uszyć firanę w kształcie rolety łączącą bawełnę i woal. A do tego zasłonki. Zasłonki docelowo miały być przepasane wstążką atłasową, a ta miała być przytroczona do ściany haczykiem. Jakoś zeszło i do tej pory się nie przydarzyło zamontować haczyków ale okna i tak wyglądają ciekawie. Do kompletu mamy tu zestaw podkładek pod talerze w biało-granatową kratę które uszyłam. Biały obrus i biało-granatowa zastawa świetnie się komponują. Z czasem w planie jest uszycie pokrowców na krzesła dopasowanych kolorystycznie do wystroju jadalni.













poniedziałek, 16 września 2013

Help i hilfe - jest sprawa!

Helpi i hilfe!

Od miesięcy marzy mi się mata samogojąca i nóż krążkowy. Jest szansa by te cuda stały się wyposażeniem Manufaktury. Jedyne co to muszę zebrać całe mnóstwo lajków pod zdjęciem. Kto żyw i chętny do pomocy, proszę polubić zdjęcie na profilu Kawiarenki Szyciowej Strima Atelier.
Głosujemy na mój ostatni uszytek, falbaniastą białą spónicę:

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=578336038892702&set=a.578335628892743.1073741843.107025876023723&type=1&theater

Jakby był problem z linkiem to chodzi o to zdjęcie:

Profil na fejsie: Kawiarenka Szyciowa Strima Atelier
Katalog: Piątek Trzynastego ;)


Z góry wszystkim dziękuję.

A na dniach noteczka o roletach i zasłonach i jak to się urlop spędza.

Pozdrav mazurski!

poniedziałek, 9 września 2013

Basiowa spódnica cz.4 czyli tadam!

W niedzielę przed południem skończyłam szyć spódnicę. Robi piorunujące wrażenie. Nie publikowałam nic przez ostatnie dni, gdyż upinanie szpilkami miliardy miliardów kontrafałd nie jest szczególnie porywające, to coś jak "Śmierć w Wenecji". Ci, którzy oglądali "Chłopaki nie płaczą", wiedzą o co chodzi. A ci co nie oglądali - proszę nadrobić :) Różnica jest taka, że film nakręcony o mnie upinające falbany byłby o filmem o kobiecie w fotelu. Z każdą kolejną falbaną spódnicy robiło się coraz więcej. Toby białego szyfonu otulały mnie z każdej strony, co doprowadziło do głębokiej frustracji Gada Kosmatego. Nie miał szans by się dostać na kolana, baa nie było możliwości nawet by ugryźć mnie w stopę, bo od stóp do głów niemalże byłam okryta białością atłasów i szyfonów.

Po upięciu całego mnóstwa kontrafałd, obłok spódnicy przenosiłam na rozłożony stół i doszywałam falbanę. POniżej dokumentacja jak to wyglądało. A wyglądało niezwykle. Żałowałam, że nikt nie zrobił mi zdjęcia jak siedzę przy maszynie, chowana w odmętach fal jakie Twoją falbany.

Wszywanie falban jak widzieliście to prościzna. Poniżej dokumentacja z najbardziej spektakularnego momentu, jakim jest doszywanie ostatnich falban. Spódnicy wtedy jest już bardzo dużo, trzeba uważać by któraś z falban nie podwinęła się oraz by tkanina na którą naszywamy falbany, była równo ułożona.
Falbana nr 7 w trakcie naszywania.
A tu falbana nr 7 z punktu widzenia maszynistki.
Ostatnia, najniższa falbana jest niemal równej długości. wystaje za obręb atłasu o około 2-3 cm. Gdyby upiąć falbanę w sposób taki sam jak te znajdujące się wyżej, to spódnica byłaby zbyt długa, przeszkadzałaby w chodzeniu.
Rozkładanie szyfonowej chmurki na stole.
Falbana nr 8 już niedługo zaistnieje!
Ostatnia falbana czyni spódnicę.
Efekt końcowy prezentuje się tak jak widać poniżej. Zdjęcia zrobiłam manekinowi ustawionemu na stole. Ponieważ spódnica jest w rozmiarze większym niż Lola (manekin), toteż upięłam ją z tyłu manekina. Żałujcie, że nie macie możliwości przekonać się jak ta spódnica wiruje, ech co za widok!
Lola w basiowej spódnicy
Lola uniosła kraniec spódnicy ręką której nie ma.

 Obecnie szyje się halka. Zaprezentuję ją jutro bo jednak zdjęcia robione przy sztucznym świetle nie mają tego uroku. Zostało też delikatnie wyczyścić spódnicę od spodu ze śladów kredy krawieckiej.

sobota, 7 września 2013

Basiowa spódnica cz.3 czyli szpilki, szpilki ewryłer!

Umieram na ból pleców i karku od pochylania się nad spódnicą. Z jednej strony niby jest milutko, wygodnie, siedzę w fotelu. Ale palce pokłute, udało mi się kilka razy wbić szpilkę pod paznokieć. Jestem jednak hardkorem i nie płaczę tylko działam dalej. Jedyne co to pilnować by nie uronić kropli krwi na śnieżno białą tkaninę.

Generalnie cały dzień szpilkuję i stebnuję. Tego pierwszego jest 80%, 5% to stebnowanie a 10% to wyjmowanie szpilek. Ostatnie 5% czasu zajmuje szukanie szpilek które mi upadły na podłogę albo na fotel albo zaginęły w falbanach.

Działalność na dziś zakończyłam na 6 wszytych falbanach. Właściwie to 7, bo pierwsza falbana jest podwójna. Dzisiaj zdjęć nie będzie, za to będzie film jak się bawię w układanie zakładem niczym pracownik fabryki dynamitu układając laski w skrzynkach. Ostrożnie i przez cały dzień. Gdyby nie szaleństwo telefonów jakiego dziś doświadczyłam, byłoby o 2 falbany więcej. Jednak co się odwlecze to trzeba odrabiać po nocy tudzież bladym świtem. I tak to jutro, a właściwie to dziś tyle że za kilka godzin biorę się dalej za doszywanie falban. Jest szansa by jutro spódnica była gotowa. Potem zostanie uszycie halki. I lekkie pranie by usunąc ślady z kredy.

Teraz jednak nadeszła pora snu. Kosmaty zrozpaczony zasnął na oparciu kanapy, gdy koło północy go przepędziłam spod drzwi sypialni. siedział z nosem przy szycie niczym dziecko w oknie w deszczowy dzień. Paczał i paczał, a drzwi się nie otwierały, za to w głębi rozmazane majaczyło mu pościelone lądowisko dla helikopterów czyli moje wielkie łóżko. Kocisko pragnęło susem znaleźć się na kołdrze, jednak ja miałam inne zapatrywania co do jego miejsca pobytu.

Udało się! Dziś w końcu udało się załadować film. To miłego oglądania :) a ja startuję dalej upinać kontrafałdy.




piątek, 6 września 2013

Basiowa spódnicza cz.2, czyli sezon na nitki w całym domu uważam za otwarty

Wczoraj szyłam do 1:30 i nie miałam już siły by dodać notkę, a działo się wczoraj bardzo dużo.Przede wszystkim zaktywizował się mój pomocnik, który pilnował by żadna czynność nie odbyła się bez jego udziału. Oczywiście pomaga mi w szczególny sposób, na przykład polegując na skrojonej halce. Następnie postanowił pobawić się guziczkiem, a kradnięcie ścinków to standard. Byłam zmuszona przeprowadzić pacyfikację Gada Kosmatego i sprzątnąć z zasięgu jego łapek wszystko co nie jest kocią zabawką. Halkę ukryłam w drugim pokoju, guziki schowałam do pudełka. Zostały mu nitki i ścinki. To jednak było zbyt mało atrakcyjne dla kociej eminencji.

Gadzin na posterunku, a właściwie na halce.
Przede wszystkim dokończyłam obrzucać falbany których zrobiło się całkiem sporo. Trzymam je w plastikowym pojemniku, ale za każdym razem jest cyrk by znaleźć właściwy koniec falbany. Przypominam, że mają po około 25 metrów długości. Mają tez lewą i prawą stronę. Więc nie jest obojętne jak je przypinam do spódnicy.
Kłębowisko dzikich falban.
Następnie skroiłam karczki do spódnicy i halki. Zrobiłam duży zapas na szwy (1,5 cm), żeby szew leżał płasko po założeniu spódnicy. Gdyby zapas miał około 1 cm, wtedy ma tendencje by sterczeć. Uwzględniłam oczywiście różne szerokości gumek. Karczek spódnicy jest szerszy niż halkowy. Dodałam oczywiście zapasy na końcach by podwinąć do środka i by ładnie to wyglądało. Gumka oczywiście jest sporo krótsza niż karczek.
Gumki się prężą w oczekiwaniu na karczek.
Karczek spódnicy jest złożony z dwóch warstw. Wewnętrzna to atłas na na wierzchu będzie warstwa szyfonu. Jako że szyfon śliski, a atłas to już w ogóle, postanowiłam zszyć obie warstwy aby nie przesuwały mi się w trakcie pracy z karczkiem.
Mariaż szyfonu i atłasu zwany karczkiem tudzież tunelem.
Gdy już miałam gotowy karczek, wtedy złożyłam go na pół i ułożyłam w nim gumkę. Zaznaczyłam sobie szpilkami linię wzdłuż gumki. Po tej linii karczek będzie doszyty do spódnicy. Między karczkiem, a atłasem spódnicy będzie jeszcze wszyta podwójna falbana.
Gumka już w tunelu spacyfikowana szpilkami.
Basi zależało by górna część spódnicy była jak najbardziej płaska. Z początku zamek miał dochodzić do samej góry i dodatkowo karczek miały spinać guziczki na pętelkach. Jednak w trakcie stwierdziłam, że przesunę zamek pod karczek, żeby sam karczek był jak najbardziej płaski.

Pętelki do guziczków przygotowuję z kilkukrotnie złożonego szyfonu. Przeszywam wzdłuż jednej krawędzi by wszystko się trzymało.
Paseczek który zamieni się w pętelki.
Następnie przypięłam szpilkami pierwszą warstwę górnej falbany do górnej krawędzi spódnicy. Zakładki są formalnie kontrafałdami. Przypinam pionowo szpilkami, żeby ładnie przeszła po nich maszyna. Następnie ułożyłam drugą warstwę falbany też formując kontrafałdy.
Kontrafałdki z szyfonu
Tu mnie olśniło, że ten zamek miałam wszyć. Wszyłam biały zamek kryty. w związku z tym, że nie będzie go rozciągać gumka karczku, więc był sens by go wszywać jako kryty. Jak widać na poniższym zdjęciu, zamek się ładnie ukrył.
Ukryty zamek kryty.
Po wszyciu zamka ostatecznie wymodelowałam skrajne kontrafałdy i przeszyłam blisko krawędzi falbany. Przeszyłam je, bo gdybym układała na nich karczek i dopiero wtedy szyła, to na pewno coś by się rozjechało, rozsunęło, albo przeszyłabym któraś kontrafałdę krzywo. A tak mam pewność i nie muszę się bawić w milionem szpilek, które się wysuwają w najmniej odpowiednim momencie.
Tadam! Pierwszy rząd falban jest!
Następnie ułożyłam i doszyłam karczek wzdłuż gumki. Końcówki karczku podwinęłam do środka i przeszyłam porządnie by złapać gumkę. Nie wygląda to może najpiękniej, ale za to będzie się solidnie trzymać. Nie ma nic gorszego niż gumka która puszcza w najmniej odpowiednim momencie.
Poskramianie kaczka maszyną.
Na jednym z końców karczku wszyłam pętelki. Żeby mi się nic nie poprzesuwało w trakcie szycia, przefastrygowałam pętelki. Doszyłam tez w międzyczasie guziczki na nóżce. W miarę płaskie i ładne. Z delikatnym perłowym połyskiem, a jednocześnie nowoczesne w formie. Jak Ci się widzą takie guziczki Basiu?
Guzik z pętelką.
Następnie obejrzałam efekt i zachwyciłam się nim. Dokładnie tak jak sobie to wyobraziłam. Co więcej, jestem zazdrosna! Bo wykończenie jest ładniejsze niż było w mojej błękitnej sukni! Na tym etapie zakończyłam działalność bo zrobiło się późno. Oczywiście jeszcze zaszalałam i przypięłam częśc kolejnej falbany, ale rozsądek nakazywał się połozyć.

Dodam, że w trakcie szycia zrobiłam golonkę po pomorsku w prezencie dla Taty. Zamarynowałam łososia dla Mamy, a sobie zrobiłam zapiekanki z serem, pieczarkami i świeżymi ziołami. Byłam tez w pasmanterii po odpowiednie guziki, bo z guzikami mam małego zajoba i dopiero jak mam tkaniny w garści i pewną wizję zweryfikowana przez tkaniny, wtedy dopiero szukam guzików godnych kreacji. Wiem, że to nie jest normalne, ale dobrze mi z tym. Oczywiście po powrocie do domu przypomniało mi się o jeszcze jednej rzeczy której nie dokupiłam, ale na razie cicho sza. Albo w sobotę dokupię albo w poniedziałek.

A dzisiaj od rana dokończyłam upinanie falbany nr 2. Nie było łatwo bo co chwila ktoś dzwonił, jakieś emaile, oferty trzeba robić. A tu kusi kiecka i kusi. W końcu udało mi się doszyć falbanę nr 2.
Falbana nr 2 gotowa do szycia!
Doszywanie pierwszych kilku falban to pikuś. Nie ma ich zbyt wielu więc nic się nie plącze. Jeszcze dwie falbany a potem będę musiała rozłożyć stół i zrobię Wam zdjęcie kłębowiska w jakim tonę z maszyną. Plan na dziś to doszyć połowę brakujących falban. Im dalej w las tym dłużej będzie to trwało, bo przypominam, że na dole będziemy mieć prawie 7 metrów w obwodzie. Falbany marszczone są 1:3. Także jest co upinać!
Stebnowanie dumnej falbany nr 2.
I dla wszystkich zainteresowanych, a w szczególności dla Basi, zdjęcie tego co już mamy. Zdjęcia nie są wybitne, wybaczcie. Ale na żywo spódnica zaczyna się prezentować :P
Falbany, karczki i morze atłasu.
Karczek i falbany w duecie
Zapętlone guziki.

czwartek, 5 września 2013

Basiowa spódnica cz. 1

Kilka dni temu padło pytanie, na co mi tyle tkanin. To się okaże :) zasadniczo ma wyjść z tego falbaniasta spódnica dla Basi. Basia zobaczyła Błękitne Marzenie i zakochała się w tym fasonie. I tak to szyjemy marzenie, ale białe. Do sukni będzie halka z falbaną sztywnego tiulu by unieść nieco suknię. W tym celu zamówiłam 25 metrów szyfonu i 6 metrów sztywnego tiulu. Basia podrzuciła 10 metrów atłasu, bo miała taki w domu. Nie pozostało mi nic innego jak przystąpić do szycia.

Szyfon i tiul
Szycie należało poprzedzić pewnymi wyliczeniami do spódnicy z koła. Basię miałam pomierzoną, więc pozostało przemnożyć kilka wartości i miałam gotowe wymiary. Jeżeli ktoś nie wie, jak robić wyliczenia do spódnicy z koła, to proszę o sygnał. Napisze o tym noteczkę.

Następnie przystąpiłam do wyniesienia z pokoju znacznej części mebli by mieć gdzie rozłożyć tkaniny. gdy już zrobiłam miejsce, rozłożyłam atłas, przygotowałam centymetr, linijki i szpilki oraz kredę krawiecką. Na tkaninę naniosłam dane dla spódnicy i halki. Halka jest ciut krótsza niż spódnica. Najpierw ogólnie odmierzam długości by tak ułożyć materiał by było jak najmniej ścinków.
Wstępne odkładanie miary na atłasie


 Gdy z grubsza miałam odmierzone tkaniny, szpilkami spięłam obie warstwy aby atłas się nie przesuwał, a ma do tego ogromne zdolności, co tu dużo mówić. Nie jest to najwdzięczniejszy materiał do szycia. 

Przyszpilkowane krawędzie dwóch warstw atłasu
 Następnie przypięłam sobie centymetr do punktu środkowego i zaczynam odmierzać miejsca doszycia falban, a dla halki tylko dolną krawędź.

Sposób przypięcia centymetra do tkaniny.
Odkładanie miejsca naszycia kolejnych falban.
Spinam szpilkami warstwy tkaniny wzdłuż dolnej granicy spódnicy. Zapobiegnie to przesuwaniu się tkaniny podczas krojenia.
Spięta tkanina wzdłuż dolnej krawędzi spódnicy.
Kroję z atłasu poszczególne części. Pilnuję by nie naciągać zbytnio tkaniny bo ten atłas ma tendencje do naciągania się minimalnie po skosie. Przy tak dużej powierzchni te róznice potrafią sięgać nawet kilku centymetrów. 

Skrojona spódnica.
Aby skontrolować czy równo wykroiłam spódnicę, robię pomiar kontrolny w kilku miejscach, a potem składam na pół skrojone elementy i sprawdzam jak do siebie pasują. Nie udało mi się ustrzec niewielkiego naciągnięcia materiału. Ta różnica wynosi około 1 cm. Skoryguję to jednak na etapie podwijania spódnicy. Do tego czasu dam jej szansę jeszcze ponaciągać się. Niestety spódnice szyte z koła z ciężkich tkanin mają to do siebie, że naciągają się i rzadko kiedy są idealnie równe.
Wycinam też łuk - linię doszycia karczku spódnicy.
Pomiary kontrolne i przygotowana linia doszycia karczku.
 Spinam szpilkami boki spódnicy, oznaczam miejsce gdzie będzie zamek błyskawiczny.
Spięte boki spódnicy.
 Zwykle najpierw wszywam zamek błyskawiczny, a dopiero potem zszywam linię szwu. Jednak przy takich tkaninach jak atłas czy satyna, które są ciężkie i się wichrują, wolę zszyć co się da, by zapobiec defasonowaniu się spódnicy. Zszywam szwy boczne, a następnie obrzucam zapasy szwów bocznych oraz linię doszycia karczku. atłas się bardzo siepie czego nie lubię, więc wolę zabezpieczyć szwy. Pilnuję by obrzucając górną linię przeszyć szew boczny z zapasami rozłożonymi na obie strony.

Miejsce wszycia zamka jest nieprzyszpilkowane.
 Następnie rozprasowuję szwy. Pozwala mi to sprawdzić czy wszystko leży jak powinno, poza tym lubię porządek i gdy będę doszywała karczek, żaden ze szwów nie będzie mi się fałdował.

 
W ten sposób mamy gotową część spódnicy. To samo robimy z halką. Zszywamy jej krawędzie. Dziś jednak nie zszywałam halki, więc szczegóły jej przygotowania będą później. Na razie koncentrujemy się na spódnicy. Dlaczego nie zszyłam halki? Bo taki miałam kaprys, a przede wszystkim chciałabym się gdzieś położyć spać, a w tym celu musiałam odgruzować sypialnię z fotela, stolika i podnóżka. Dlaczego chciałam czym prędzej wykorzystać wolną podłogę i skroić resztę tkanin. Zaczęłam rozkładać szyfon. Całe morze szyfonu.

Kilka warstw już równo rozłożone.
Dlaczego rozkładam szyfon w taki sposób? Dlatego, że tak łatwiej mi będzie wycinać falbany. Materiał przyjechał złożony w paczuszkę 1 x 1,6 m. A ja go sobie rozłożyłam w kilkunastu warstwach o długości około 4,5 m. Bardzo pilnowałam by krawędzie leżały równo. Na tym etapie zerkałam nerwowo czy kot nie hycnie na rozłożoną tkaninę. Kosmaty ma niestety tendencje to startowania z piskiem pazurów. gdyby to zrobił, to mój starannie złożony szyfon pięknie zrolowałby się pod szafą. Kocina jednak grzecznie leżał na oparciu, zbulwersowany brakiem zainteresowania z mojej strony.
Rozłożony szyfon.
Z szyfonu przed krojeniem wycięłam fragment na szaf oraz na obłożenie karczku. Następnie zaczęłam wycinać z tkaniny pasy z których będą falbany.

Pasy będące wyjściem do falban.
Poniżej mój trick na falbany. Ostre nożyczki i do dzieła. I tak potraktowałam wszystkie wycięte pasy. W zależności od efektu jaki chcecie uzyskać fale mogą być gęściejsze, albo o większej amplitudzie (tak, jestem po mat-fiz, musiałam to napisać!).

Wycięte falbany.
Wycięte fale wrzucałam do plastikowego pojemnika, żeby kotu nie przyszło do głowy położyć się miękkiej kupce szyfonu.

Składowanie falban.

 I teraz zaczyna się zabawa. Obrzucanie brzegu falban. Acha, tu sprostowanie. Falban nie jest 100 ani 120 metrów jak mi się wydawało. Jest ich 200 metrów => 8 falban po 25 metrów tak pi razy drzwi.

Obrzucanie krawędzi falbany
Na chwilę obecną obrzuciłam połowę falban. Zużyłam jak do tej pory około 700 metrów nici. Do obrzucania używam specjalnej stopki do podwijania. Znacznie ułatwia ona prace, chociaż doszłam do takiej sprawy, że poprzednią spódnicę szyłam używać zwykłej stopki do stebnowania. Także, da się to zrobić na podstawowym zestawie.

W trakcie obrzucania falbany.
I tak sobie siedzę i obrzucam dość gęstym zygzakiem. Falban ubywa ale powoli. Te obrzucone spływają z masyzny prosto do pojemnika. Na zdjęciu poniżej widać ile jeszcze zostało do obrzucenia (leży przy szafie), a ile już jest obrzucone (pojemnik). Jutro do południa powinnam skończyć obrzucanie falban i przygotuję karczek spódnicy.

Syzyfowa praca.
Tymczasem oddalam się spać. Jutro wieczorem dalszy ciąg relacji z placu boju.