Wczoraj uszyłam kilka nowych drobiazgów jednak chwilowo nie mam nawet kiedy ich sfotografować. Światło beznadziejne, a w sztucznym oświetleniu kolory niestety wychodzą nieco zafałszowane. Przyszły dziś też taśmy wykończeniowe i jestem nimi zachwycona. Są grubsze, porządniejsze, solidniejsze niż się spodziewałam. Kolory dokładnie takie jak chciałam. Niestety najbliższe dni spędzę na mojej głównej działalności i nie usiądę do maszyny.
Szyję też od czasu do czasu swoją nową suknię. Nie mogę się za nią porządnie zabrać bo wciąż nie kupiłam fiszbin lub taśmy do usztywnienia góry sukni która ma być gorsetowa. Niby tyle pasmanterii w Warszawie ale jak człowiek potrzebuje coś kupić to się okazuje, że nie ma.
Musze też wypożyczyć sobie na przesłuchanie mojego kosmatego pomocnika, bo zginęła mi jedna forma z pianki. On tu ostatnio równo szaleje i rozrabia więc jest głównym podejrzanym. Przed chwila na przykład postanowił zrobić porządek w szafie w przedpokoju. Otworzył ją i wywalił z niej wszystkie pudełka z butami. Po dokonaniu dzieła zniszczenia położył się na opróżnionej półce. Po chwili (dość krótkiej jednak) leżenie w szafie mu się znudziło i wyskoczył z szafy wprost na wywalone pudełka. Dwa z nich nie wytrzymały rozpędzonych siedmiu kilogramów kota i puściły na złączeniach.Kosmaty pocwałował do pokoju, wpadł w poślizg z tyłem potrącając suszarkę na pranie i buksując w podskokach oddalił się do kuchni gdzie spakamerował się po stołem wiedząc że tam go nie dopadnę.
Dręczy mnie niedokończona sukienka z baskinką. Ale nie mam weny żeby do niej usiąść bo tu suknia czeka, tam kilka innych rzeczy. Do tego jeszcze muszę skończyć projekt sukni dla klientki. Jako że wciąż mam problemy ze skanerem, to próbuję rysować na komputerze ale to nie to samo jednak co ołówek i kredki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz