Nie pojawiałam się tu ostatnio bo ogarnął mnie wstręt do komputera. Nie byłam w stanie zbliżyć się do jakiegokolwiek miejsca gdzie stało to czarne paskudztwo. Bo jakby ktoś nie wiedział, mój laptok jest po prostu brzydki. Gdyby nie jego bebechy o porażającej szybkości i wydajności to nigdy bym nie zwróciła uwagi. Jedyne brzydkie VAIO na rynku.
Nie próżnowałam jednak przez ten cały czas. Przede wszystkim poświęciłam wielką starą poszewkę na kołdrę by wypróbować kilka wykrojów. Aż żal było potem te rzeczy wyrzucić, ale niestety poszewka była stara, mocno zmechacona i nawet zafarbowanie pożółkłej bawełny niewiele by pomogło. Grunt, że rozcykałam wykroje z Diany Moden i z Burdy.
Skończyłam też satynową suknię i niestety potwierdziło się to co przeczuwałam już jakiś czas temu. Im bardziej pracochłonny projekt, tym szybciej mi się nudzi. Uszyłam suknię i tak mi się opatrzyła w międzyczasie, że nie za bardzo chce mi się ją zakładać na pokaz.
W międzyczasie powstało także kilka innych ciuszków. Na dniach je tu zaprezentuję.
W poniedziałek kupiłam w Biedronce wielkie plastikowe pojemniki z pokrywkami i nareszcie mam prawie wszystkie tkaniny w jednym miejscu. Prawie, bo jak zaczęłam wyciągać tkaniny z czeluści szaf okazało się, że cztery takie kontenery by ich nie pomieściły. Im dłużej przeglądałam tkaniny, tym więcej pojawiało się pomysłów. Przygotowałam już pod tym kątem wykrój. Będzie sukienka z tafty w śmietankowym kolorze. Kocham taki odcień nie bieli. Już nie biały, a jeszcze nie ecru.
Pod kątem zbliżającego się lata muszę zmontować krótkie spodenki i znalazłam na nie piękną bawełnę, taką grubą, biało-granatową. Oj chyba znowu dryfuję w żeglarskie klimaty :)
W ostatni weekend przetestowałam tez pewną technikę której do tej pory nie stosowałam. Efekt był więcej niż zadowalający. Dzisiaj wieczorem kolejny testy. Jestem bardzo ciekawa co to z tego będzie, ale na razie milczę.
Szyję przeważnie po nocach bo w ciągu dnia mam sporo pracy zawodowej. Nim jednak położę się spać to przeglądam gazety z wykrojami. Zwykle coś znajdę ciekawego w odniesieniu do tkanin które mam na stanie. Mam kilka Pramo i Burda Moden z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Te makijaże, te fryzury... ale niektóre modele są ciekawe. Co prawda liczba detali na modelach mnie przeraża. Stebnowania, kieszonki, patki, pagony, zakładki...
Oczywiście we wszystkim mi towarzyszy Gadzin Kosmaty. Każdy wykrój musi być ochrzczony przez niego poprzez przespacerowanie się po poszczególnych elementach. Każda tkanina dokładnie obwąchana, a zostawiona bez nadzoru staje się idealnym miejscem do polegiwania. Gadzin nie ma łatwego życia bo szycie to również pracowania, a buchające parą żelazko nie zbudza zaufania. Także nie ma szansy spokojnie pospać. Jednak gdy już usiądę do maszyny to zalega na oparciu kanapy i może spokojnie pokimać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz