Luby siedział w fotelu i oglądał film gdy zdziwiony spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach. W mojej dłoni była jego stopa którą co chwila przestawiałam w inne miejsce. Po chwili jego spojrzenie zatrzymało się na wielkim arkuszu kalki za obciążnik której robiła jego stópka w rozmiarze 44. Pomarudził, że miałam z nim oglądać film, a ja wycedziłam przez zęby, że przecież oglądam! Bo oglądałam od czasu do czasu i słuchałam. Jednocześnie przygotowując wykrój na sukienkę z burdy 10/2007. Model 105 urzekł mnie od pierwszej chwili. Sądziłam, że jest niezwykle trudny do uszycia ale okazało się, że to prościzna tyle, że czasochłonna. Poniżej rysunek modelu.
Przejrzałam półki i pojemniki plastikowe z tkaninami by znaleźć coś godnego tej sukienki. Burda uszyła ją z lekko elastycznych tkanin, ja jednak pomyślałam że to byłaby urocza sukienka na lato.Z białej bawełny! Wyciągnęłam zatem adamaszkową poszewkę na kołdrę z delikatną kratę. Luby w prawej garści trzymał kubek z kawą, a dla równowagi w lewą dłoń mu wcisnęłam róg poszewki. Próbował mnie zabić wzrokiem, ale nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Rozcięłam poszewkę.
Dopasowanie wzoru to było wyzwanie, ale jakoś poszło. Ułożyłam elementy wykroju. Dodam, że wykrój z burdy zrobiłam w rozmiarze 40 ale uprzednio wszystko
pomierzyłam czy aby na pewno będzie to odpowiedni rozmiar. Nauka nie
poszła w las. Oryginalnie sukienka jest cała na podszewce. Jednak bawełna którą miałam była dość gruba, a sukienka na lato więc nie chciałam dodatkowo się bawić z jakimiś podszewkami tym bardziej, że z białych podszewek do dyspozycji miałam tylko poliestrową cieniutką i dość grubą atłasową. Górę sukienki zatem skroiłam podwójnie. Poszewka to bardzo wdzięczna tkanina do szycia.
W międzyczasie z fotela na kanapę przeniósł się Luby i zaczął stamtąd narzekać, że miałam z nim spędzić spokojne popołudnie, a ja tu biegam z nożyczkami. Rzeczywiście tak miało być. Odłożyłam więc skrojone elementy w kąt żeby mnie nie drażniły i obejrzałam film. Ale gdy tylko poleciały końcowe napisy, zrobiłam kolację i biegusiem do szycia.
Jak wspomniałam, adamaszek świetnie się szyje. Nic się nie przesuwa, nie rozjeżdża. Raz dwa zszyłam górę sukienki i dół. Wszystkie zakładki na biust, zakładki dolnej części sukienki. Doszyłam drugą warstwę górnej części kiecy. Przeszyłam wokół dekoltu a następnie zaczęłam wszywać rękawki. Trochę się ubabrałam z wdawaniem rękawa, bo tkanina jednak jest dość sztywna i marnie się marszczyła. W końcu wszyłam rękawki i sukienka zaczęła wyglądać. Przymiarka i okazuje się, że wszystko leży jak trzeba. Do wierzchniej warstwy doszyłam dół sukienki.
W tym czasie Luby poszedł spać, a ja byłam pewna że jest już późno, 1-2 w nocy,a to było dopiero po 23. Nadal nie miałam flizeliny w taśmie by podkleić zamek a nie chciało mi się wycinać z arkusza flizelinowego pasków. Przygotowałam zamek do wszycia, a dzisiaj podskoczę do pasmanterii po taśmę. Dziś mam plan by wkleić taśmę, wszyć zamek i sukienkę podwinąć. Drugą warstwę górnej części sukienki robiącą za odszycie podwinę na maszynie i przestebnują, a następnie ręcznie doszyję do szwu łączącego górną i dolną część sukienki.Lubię takie wykończenie, zastosowałam je w pastelowej sukience w kwiaty z błękitną górą.
Zdjęcia sukienki pewnie wieczorem, jak będzie gotowa. Póki co wisi obok na mankinie i cieszy moje oko.
Ach, no i nie skończyłam, że wczoraj jako że nie było bardzo późno to wyciągnęłam szyfon w kwiaty z którego ma być suknia do ziemi. Zwiewna, dwuwarstwowa. Zaczęłam szukać po wykrojach czegoś godnego tej tkaniny. Oczywiście nie udało mi się znaleźć nic gotowego co byłoby seksowne, a nie tylko workowate. I zależało mi by suknia nie odkrywała całych pleców ewentualnie żeby trzymała dobrze biust. Nic takiego nie znalazłam. Ale po godzinie dumania i rysowania w końcu zmontowałam szkic idealnej sukienki. Siedzę tu jednak z bólem serca bo nie zdążę jej do jutra uszyć :) chyba mnie trochę nawiedziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz