Tak dużo tkanin i wykrojów, tak mało czasu na szycie - no właśnie. Pół dnia spędziłam dzisiaj na zakupach z Mamą. Potem poczta, coś do jedzenia i do domu. A tu praca i sprzątanie i telefony.
odprasowałam sukienki - jutro zdjęcia tej za dużej i zółtej kratkowo-pasiastej. Za kilka dni szykuję dla Was coś jeszcze, mój najukochańszy projekt. O nim jednak więcej za jakiś czas, choć sukienka powstała chyba w lutym.
Kilka dni temu znalazłam wykrój na sukieneczkę taką rozkloszowaną lub z kontrafałdami, góra z okrągłym wycięciem pod szyją i zakładkami. Fikuśna a jednocześnie bezpretensjonalna. Otworzyłam szafę, a tam tkaniny mnie zaatakowały swoją obfitością. Znalazłam tkaninę która idealnie się na ten projekt nadaje. Wyjęłam, pomierzyłam czy wystarczy. Wystarczy. A nawet zostanie trochę na jakąś spódniczkę.
Już byłam gotowa wyciągnąć maszynę ale pomyślałam że mam na niej założone białe nici. I na myśl o tym, że musiałabym je zmienić w środku coś powiedziało "o nie!". Chyba jestem zmęczona. Zrezygnowałam z szycia dziś. Wczoraj dokończyłam dwie sukienki. Trzeciej brakuje tylko tasiemki, niestety dzisiaj nie udało mi się kupić niczego odpowiedniego. Co się odwlecze to nie uciecze...
Oddalam się po szklaneczkę ginu z tonikiem i obejrzę film. Oby siły wróciły bo czekają na mnie dwie sukienki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz