wtorek, 3 grudnia 2013

Krótka historia o tym, jak to z polarami bywa

No to i tutaj napiszę co mi się przydarzyło ostatnio.

Kilka dni temu kupiłam tkaniny, polary. Listonosz przyniósł paczkę, wypakowałam polary i ułożyłam na kupce na krześle bo spodziewałam się gościa. Późnym wieczorem zerknęłam jeszcze na te tkaniny, by następnego dnia z dwóch z nich uszyć derki końskie.

Nie mogłam jednak zabrać się za szycie bluz bo polary mnie nie przekonywały zupełnie ani fakturą, ani kolorami. Miały być intensywne kolory, a tu taka kiszka, kolory jakieś takie szare jak sprane, a sama tkanina zamiast równego runa to jakieś takieś jak po rżysku przeciągnięte. Po prostu lekko zmechacone.

Wściekałam się za każdym razem jak przechodziłam obok tej sterty, aż wczoraj wieczorem postanowiłam zaryzykować i uszyć bluzę polarową z jednej z tych tkanin. Trudno, nie będzie wyjściowa, będzie do stajni, ale uszyję!

Biorę kupon tkaniny w rękę, rozkładam na podłodze i... szok! Ja wciąż oglądałam tylko lewą stronę tkanin! W tym zamieszaniu z okazji gościa nie rozłożyłam tkanin! Nie obejrzałam ich dokładnie! I oto teraz leżał przede mną piękny, gruby, mięsisty polar w tak fantastycznym kolorze, o jakim nie marzyłam!

Możecie sobie wyobrazić kretyński wyraz mojej paszczy gdy się zorientowałam!

3 komentarze:

  1. haha, no rozśmieszył mnie ten wpis... Całe szczęscie w międzyczasie zanim rozłożyłaś tkaniny nie napisałas do sprzedawcy meila oskarżającego za marną jakość polarów! ;) To dopiero byłby ubaw.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe nieźle :) Też właśnie szyję bluzę z polaru :P

    OdpowiedzUsuń