Dzisiaj zaprezentuję jedną z pierwszych sukienek jakie uszyłam. Historia będzie przede wszystkim o piekielnej różowej podszewce. To badziewie wydłużyło czas pracy nad sukienką raptem dwukrotnie.
Znalazłam bardzo ciekawy wykrój. Ten dekolt, fikuśne rękawki, ciekawe cięcie dołu sukienki. To zdecydowanie było to! Miałam resztkę wełny z domieszką. w kratkę. Resztka i kratka nie komponują się zbyt dobrze o czym wie każdy nieco zaprawiony w bojach. Do tego jak się okazało kupon jest nieco zwichrowany i była rzeźba w substancji miękkiej, a podatnej.
Ułożyłam wykrój na tkaninie. Przypięłam szpilkami. Wstałam by spojrzeć z góry na moje dzieło. W tym momencie wściekły kot postanowił się przebiec po mieszkaniu. Traf chciał,że trasa jego przelotu przebiegała przez mój wykrój.
Ponownie rozłożyłam tkaninę. Poprawiłam wykrój na tkaninie, przypięłam szpilkami. wtedy Gadzin zeskoczył z parapetu dokładnie w środek rozłożonej tkaniny. Spojrzał mi głęboko w oczy i hycnął boczkiem boczkiem. Oczywiście hycając tkanina wyskoczyła spod jego łap i ślizgając się po parkiecie, wjechała pod kaloryfer. Z wściekłością pobiegałam za szalonym kotem. Bestia niestety zdążyła się ukryć w areszcie*.
Wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam tkaninę spod kaloryfera. Rozłożyłam równo. Poprawiłam wykrój i wzięłam w garść nożyce. I cięłam, kroiłam. Oczywiście w międzyczasie zadzwonił telefon i okazało się, że muszę pilnie wyjść z domu. Prawdopodobnie na tym etapie zrobiłam babola, o którym później.
Rozłożyłam podszewkę. Piękna podszewkę w kolorze intensywnego różu. Miała pójść na podszewkę do pomarańczowej sukienki, której do tej pory nie uszyłam. To tak na marginesie.Zaczęłam zszywać sukienkę i podszewkę. Przy szyciu szlag mnie lekki trafił bo się okazało, że gdzieś jakoś, pewnie przez to kosmate bydlę z piekła rodem, rozjechały mi się linie wzoru między poszczególnymi elementami. Stwierdziłam, że trudno. Szyję dalej. Nie wiedziałam, że to przekleństwo różowej podszewki.
Przyłożyłam podszewkę do wierzchu sukienki by doszyć i co się okazało? Że coś nie pasuje! Było już sporo po północy, a ja dumałam od pół godziny co się nie zgadza. W końcu mnie olśniło. Środek tyłu wszyłam jako środek przodu. No to dawaj rozpruwanie. Rozprułam sukienkę. Gdy juz rozprułam i zszyłam na nowo okazało się, że spartoliłam po raz kolejny. Bo wierzch sukienki był dobrze zszyty, a źle była zszyta podszewka. Rozprułam sukienkę. Rozprułam podszewkę.Przymierzyłam wszystkie elementy jeszcze raz do papierowych wykrojów i gdy miałam pewność, że teraz elementy pasują, zszyłam wszystko na maszynie. Rozprasowałam. obrzuciłam. Potem doszycie dołu. Stwierdziłam, że sukience brakuje tego czegoś. Po5 godzinach snu wyrwałam do pasmanterii gdzie kupiłam atłasową tasiemkę którą podkreśliłam linię odcięcia. Zrobiłam na środku płaską kokardkę. Podobna kokardka podkreśliłam rozporek oraz ukryłam pod nią górna linię zamka.
Sukienka zawisła na manekinie i cieszyła moje oko. Bardzo cieszyła. Mimo rozjechanego wzoru z tyłu sukienki byłam nią zachwycona. Sukienka robi takie wrażenie, że koleżanka która do mnie przyszła, zobaczyła ja i postanowiła przymierzyć. No i tyle widziałam swoją sukienkę. Co prawda sukienka u mnie została by ją zwędzić nieco w biodrach i spłycić pionowe cięcia na biuście. Sukienka cieszy moje oczy, uwielbiam jej elegancką linię i dziewczęcy urok. Nie mniej po uszyciu tej kiecki, różowa podszewka została głęboko schowana w szafie. Nie chce jej oglądać. Ile razy z niej coś szyję to są jakieś problemy.
* - areszt to koci transporter stojący pod stołem w kuchni. Święte miejsce gdzie kotu nic nie grozi. Taki mamy układ. Jak narozrabia to pada hasło "do budy" i kot w podskokach zwija się do aresztu i siedzi tam aż nie pozwolę mu wyjść po odbyciu kary. Dodam, że aresztu nawet nie trzeba zamykać.
To też wykrój z papavero? Tak mi się kojarzy bo też szyłam tę sukienkę ale z dzianiny i zmodyfikowałam dekolt. Same nieszczęścia rzec można (kocię się zawzięło na nią czy co??), aż dziw, że pomimo niefartu tak ładnie wyszła i tak ładnie jest kratka spasowana. Świetnie tutaj wygląda ta różowa podszewka, genialnie ożywia całość :) Masz łeb na karku kobieto :)
OdpowiedzUsuńPS. Ja się kratki "nie tykam" - przeraża mnie i wiem, że sknocę...
I kolejny przemiły komentarz :) chyba siądę do szycia, bo te miłe słowa działają jak balsam na moją skołataną duszę. To ten wykrój: http://www.papavero.pl/wykroje-do-pobrania/413-gotowy-wykroj-sukienka-victorii.html kilka razy szyłam z kratek i nigdy mi się nie rozjechały tak jak na tej sukience, Ale to na pewno przez tą różową podszewkę!
UsuńA wiec jednak dobrze skojarzyłam :) Moja jest ta w "koła", "ślimaczki" - nie wiem jak to nazwać. Pewnie jeszcze kiedyś się do niej przymierzę bo fajnie leży na sylwetce i podkreśla talię :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie skomponowana całość, idealne połączenie kolorystyczne. Sukienka choć przysporzyła kłopotów, to efekt końcowy jest super :-)
OdpowiedzUsuń:) ale udało się...nie chcesz może drugiego kota, akurat mamy na wydaniu po starszej Pani :) moze nie bedzie Twój psocił bo bedzie zajęty innym osobnikiem...a Ty spokojnie bedziesz szyła i cieszyła oko czytelników :)
OdpowiedzUsuńDzięki za propozycję :) od tygodnia mam małego psa w domu więc Kocisław ma zajęcie i dopiero co wyszedł z szoku, że nowy lokator się pojawił. Ale jakby co to będę pamiętać :P
UsuńMożna u Ciebie zamówić ubrania wg wykrojów Burdy czy Papavero?
OdpowiedzUsuń