Ewidentnie mam problem. Niektórzy zajadają stres. Niektórzy szaleją za kierownicą. A ja... gdy zawalają mnie stresujące i męczące sytuacje uciekam w szycie. Wyłączam się tak samo jak na końskim grzbiecie. To bardzo przyjemne uczucie. Dzisiaj miałam miliard telefonów. No nie, nie miliard. Dwa miliardy. Większość z nich wiązała się z przychodem dla firmy więc to cieszyło, ale umęczyło mnie okrutnie.
Tak się składa, że wczoraj przygotowałam trzy wykroje na zaś. Skroiłam też dwie sukienki. Biała i żółtą. Przypominam, że żółć jest czernią tego sezonu.
Najpierw usiadłam do białej. Umęczyłam się, ale jakoś poszło. Efekt, bardzo zadowalający. Bardzo. To może być jedna z moich ulubionych sukienek. Żółta sukienka fajna, ale na kogoś wyższego. Będzie się wtedy lepiej prezentowała. Bardzo łatwa i szybka do uszycia chociaż dawno nie szyłam tylu zakładek. Dodam do niej jeden element, ale w tym celu muszę jechać do dobrej pasmanterii. O przy okazji może w końcu kupię żółta tasiemkę ze skosa.
Tymczasem uciekam spać. A jutro od rana znowu mogę poszaleć szyciowo :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz