czwartek, 11 lipca 2013

Kilka słów od Zibiasza i podziękowania dla Moni

Wczoraj na warszawskiej Woli miało miejsce przedziwne zdarzenie, któremu towarzyszył ogromny huk. Otóż zawalił się świat pewnej kobiecie.Sytuacja miała miejsce chwilę p tym, jak dzioewczę przeczytało wiadomość przesłaną przez Zibiasza (pozdrawiam!).

Zibiasz napisał: Pozwolę sobie nie zgodzić się z Twoimi spostrzeżeniami, dotyczącymi rzekomej staranności i precyzyjnego dopasowania przedmiotowych kreacji;
otóż w mojej długiej przygodzie z branżą reklamową przepracowałem ok. 10 lat w branży telewizyjnej i mam pewne pojęcie, jak to wygląda "od zakrystii".
Kreacje aktorów nie nadają się do wyjścia na ulicę, ponieważ są pospinane szpilkami i dopasowane prowizorycznie, żeby tylko dobrze wyglądać w kilku ujęciach. W najlepszym wypadku są sfastrygowane.
Nie jestem ekspertem akurat od "Dynastii", bo oglądałem zaledwie kilka fragmentów, a całego odcinka nie byłem w stanie wytrzymać, jednak w branży TV wszystkie "sztuczki" są szeroko omawiane i znane, natomiast ten serial był od zawsze znany, jako swoista gałąź przemysłu filmowo-telewizyjnego.
Miało przy nim pracę tysiące ludzi i niejedna fortuna na nim wykwitła. Kilka też upadło :)
Stroje dla aktorów dostarczały znane domy mody, które w ten sposób miały darmową reklamę, ale nie były to rzeczy szyte na miarę dla tych aktorów, a po zakończeniu zdjęć przeważnie wracały na wieszak w salonie.
Były, ma się rozumieć, przypadki, kiedy kreacja za symboliczną opłatą trafiała na własność kogoś z aktorów i wówczas była dopasowywana, ale już na własną rękę.
Poza tym często zdarzało się, że występowały w serialu prototypy, swoiste "makiety", które były dopiero w stadium projektowym. Stąd w każdym odcinku gwiazdy miały inną kreację, a czasem nawet kilka, które przed zdjęciami były dopasowywane niemal naprędce, aby nie znużyć kapryśnej gwiazdy staniem nieruchomo:)
Taki ciuch miał konkretne zadanie wyglądania atrakcyjnie przez krótki czas i od tego byli oświetleniowcy, styliści, rekwizytorzy, sekretarki planu i cały sztab, aby nie dopuścić w ujęciu takiego ustawienia aktora, które obnażyłoby prowizorkę.:paluszkiem:
Zauważ, że większość scen odbywa się statycznie, czyli - stoją, chodzą, gadają, leżą i pachną, siedzą i sączą drinka. Gdyby zaistniała potrzeba dynamicznego ruchu - wówczas specjalnie dla tego ujęcia kostiumy musiałyby zostać wzmocnione, czyli po prostu normalnie uszyte. Inaczej by się rozpadły dopasowania "na szpilki".:boisie: I za taki kostium już wytwórnia musi zapłacić, bo nie będzie się nadawał do sprzedaży.
Jako się rzekło, nie jestem specem od "Dynastii", ale oglądałem sporo odcinków jej skromniejszej wersji studyjnej - "Santa Barbara", bo akurat w naszym studiu były udźwiękowiane polskie wersje odcinków.
Wprawnym okiem specjalisty od "upiększania rzeczywistości" wyławiałem w nich wszelkie oszustwa, na które normalny widz nie zwraca nawet uwagi, bo zajmuje go fabuła. Ja natomiast mam już takie skrzywienie zawodowe, że widzę w filmach zupełnie inne rzeczy. A już szczególnie, kiedy fabuła nie zajmuje mnie ani trochę :)
Nie chciałem absolutnie burzyć Ci wizji pięknego świata i cudownych kreacji, ale nie w filmie trzeba ich szukać! :) A już z pewnością nie w amerykańskim, który słynie z blichtru i pozornego przepychu.
Już Twoje wprawne oko wyłowiło różnicę w subtelności połysku tkaniny, a przecież na reflektory są założone tzw. blendy, czyli arkusze fizeliny, dzięki którym światło rozprasza się równomiernie i miękko! Wyobraźmy sobie teraz, jak by te poliestry świeciły w normalnym oświetleniu! :D
Albo weźmy takie dekolty. Nie bez powodu nazywają się "amerykańskie":) Ale też weźmy pod uwagę, ile czasu spędzają tamte panie u kosmetyczek i w salonach SPA... A i tak post-produkcja musi robić retusze...
I te tony pudrów wszelkiego autoramentu i pomad rozmaitości osobliwej, których potoki spływają po 10 minutach w spiekocie jupiterów i trzeba przerwać ujęcie, aby pospiesznie odświeżyć facjatę...

Konkludując - nie wierzcie w ani jeden efekt, zobaczony w filmie! Wiem coś o tym, jako wieloletni spec od tych rzeczy i niedawny wykładowca efektów specjalnych w Szkole Reklamy. Zaprawdę niejeden dekolt i niejedno czoło oczyszczałem z krostek, tudzież kolana z sińców:)





Ponadto pozdrowienia dla Moniki (http://ksiezniczkawbryczesach.blogspot.com/), która zasiała w mojej głowie niepokój po tym jak mi wskazała link do strony z niezłymi kieckami.Przez to, zamiast robić UI w wersji na Androida to ja przeglądałam modele sukienek i analizowałam co i jak mogę uszyć :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz